Była przerwa w blogowaniu. Uzasadniona :) W maju dołączyła do nas nowa pszczółka. Całkiem wyjątkowa! Wniosła wiele zmian. Same dobre. Kilka dni temu pierwszy raz powiedziała "mama" ;)
Tymczasem na dworze wciąż zimno. Dokuczają przeziębienia. Warto się rozgrzać po powrocie do domu. Herbatą z miodem (pamiętajcie, żeby miód dodać dopiero, gdy utrzymacie szklankę w dłoni; jeśli zrobicie to, kiedy herbata będzie gorąca, miód straci wiele właściwości i jedynie posłodzi wasz trunek) lub np. miodową nalewką.
W tym roku zrobiłam bardzo prostą nalewkę - z dwóch powodów. Po pierwsze, kiedy jest niemowlak w domu, wszystko co nie należy do opieki nad nim, robi się w biegu ;) A po drugie, w kuchni lubię wszystko, co można szybko przyrządzić :)
Potrzebne będą: miód, wódka, imbir, skórka z cytryny.
Późnym latem powstała nalewka z miodu lipowego (ale możecie dać np. wielokwiatowy), wódki oraz skórki z cytryny i imbiru dla smaku. W zasadzie proporcjami można się pobawić i tak je sobie ustawić, żeby Wam smakowało, ale ogólnie można przyjąć, że na litr wódki daje się litr miodu (ja dałam więcej, bo wszystko dobre, co miodowe ;), a do tego skórkę z dwóch cytryn i jakieś 10 dag imbiru. Kto lubi imbir, niech zaszaleje ;)
Składniki muszą się dobrze przemieszać. Dajcie im na to miesiąc, niech sobie leżakują w słoju (którym od czasu do czasu warto wstrząsnąć), w miejscu zacienionym. Po miesiącu przecedzić, przefiltrować (mnie się nie chciało, ale można dla większej klarowności). Pozwólcie nalewce jeszcze postać i po jakimś miesiącu można pić i się rozgrzewać :)
Na dworze akurat będzie przedwiośnie, jest więc szansa, że nalewka okaże się w sam raz, by przegonić katary i kaszelki.
Na dworze akurat będzie przedwiośnie, jest więc szansa, że nalewka okaże się w sam raz, by przegonić katary i kaszelki.