sobota, 17 stycznia 2015

A tymczasem na pasiece...

Pogoda sprzyja, można pospacerować po pasiece i poprzyglądać się pszczołom, które wykorzystują ciepłe dni na oblot, czyli toaletę. Zima w tym roku jest dla nich dość łaskawa, choć wietrzna. Nie znaczy to jednak, że nie towarzyszy nam niepokój jak przezimują nasze podopieczne. Na razie sobie wychodzą, wracają, dzieje się niewiele. 
Spacer był przyjemny. Lubię jak coś się na pasiece dzieje. Nawet tak niewiele. Nie przepadam za tym czasem zimowym, kiedy na pasieczysku panuje głucha cisza. Jest wtedy tak jakoś nieswojo. Dziś było co prawda jeszcze dość spokojnie, ale do wiosny jeszcze trochę czasu.






Myli się jednak ten, kto myśli, że pszczoły ten czas prześpią. Nic bardziej mylnego. Zimą śpią niedźwiedzie ;) Pszczoły, co prawda, nie robią wtedy nic poza ogrzewaniem kłębu zimowego, ale to i tak wiele, wszak właśnie mają urlop ;)

piątek, 16 stycznia 2015

O odporności, czyli pochwała pyłku kwiatowego

Wiele razy podchodziłam do pyłku. Dość ostrożnie. Zaczynałam "kurację" pyłkową i przerywałam, bo np. bolał mnie brzuch. Wiedziałam, że czasem trochę trwa zanim organizm przywyknie do tej dawki "dobroci", ale odkładałam pyłek na bok. Wyniki badań miałam zawsze tylko poprawne, w normie, ale bez szału. Motywację do konsekwentnego przyrządzania pyłku znalazłam dopiero w ciąży.

Robię to tak:
Do przegotowanej, ciepłej (nie gorącej) wody dodaję łyżeczkę pyłku i łyżeczkę lub łyżkę miodu (jaki akurat mam pod ręką). Można wypić już po kilku godzinach, ale ja przyrządzam sobie pyłek wieczorem, a wypijam rano po śniadaniu.




Nie jest to smaczne (choć dużo lepsze właśnie z miodem niż bez ;), ale wyniki poprawiło mi tak, że całą ciążę miałam wzorowe, aż lekarz się dziwił i gratulował! Od tej pory śmiało polecam pyłek, bo wiem, że działa. Wyniki mam takie, jak trzeba, jestem odporna i jeszcze samopoczucie jest o niebo lepsze, bo organizm nie ma powodów się buntować ;)


O właściwościach pyłku przeczytasz tutaj:


poniedziałek, 12 stycznia 2015

Wyjazd na Śląsk

Po dwudziestym stycznia zaplanowaliśmy wyjazd na Śląsk. Tych, którzy złożą zamówienia, poinformujemy telefonicznie o dokładnym terminie.



Do zobaczenia!

czwartek, 8 stycznia 2015

Rozgrzej się - nalewka miodowa

Była przerwa w blogowaniu. Uzasadniona :) W maju dołączyła do nas nowa pszczółka. Całkiem wyjątkowa! Wniosła wiele zmian. Same dobre. Kilka dni temu pierwszy raz powiedziała "mama" ;)

Tymczasem na dworze wciąż zimno. Dokuczają przeziębienia. Warto się rozgrzać po powrocie do domu. Herbatą z miodem (pamiętajcie, żeby miód dodać dopiero, gdy utrzymacie szklankę w dłoni; jeśli zrobicie to, kiedy herbata będzie gorąca, miód straci wiele właściwości i jedynie posłodzi wasz trunek) lub np. miodową nalewką.

W tym roku zrobiłam bardzo prostą nalewkę - z dwóch powodów. Po pierwsze, kiedy jest niemowlak w domu, wszystko co nie należy do opieki nad nim, robi się w biegu ;) A po drugie, w kuchni lubię wszystko, co można szybko przyrządzić :)

Potrzebne będą: miód, wódka, imbir, skórka z cytryny.




Późnym latem powstała nalewka z miodu lipowego (ale możecie dać np. wielokwiatowy), wódki oraz skórki z cytryny i imbiru dla smaku. W zasadzie proporcjami można się pobawić i tak je sobie ustawić, żeby Wam smakowało, ale ogólnie można przyjąć, że na litr wódki daje się litr miodu (ja dałam więcej, bo wszystko dobre, co miodowe ;), a do tego skórkę z dwóch cytryn i jakieś 10 dag imbiru. Kto lubi imbir, niech zaszaleje ;)
Składniki muszą się dobrze przemieszać. Dajcie im na to miesiąc, niech sobie leżakują w słoju (którym od czasu do czasu warto wstrząsnąć), w miejscu zacienionym. Po miesiącu przecedzić, przefiltrować (mnie się nie chciało, ale można dla większej klarowności). Pozwólcie nalewce jeszcze postać i po jakimś miesiącu można pić i się rozgrzewać :)
Na dworze akurat będzie przedwiośnie, jest więc szansa, że nalewka okaże się w sam raz, by przegonić katary i kaszelki.