Wiele razy podchodziłam do pyłku. Dość ostrożnie. Zaczynałam "kurację" pyłkową i przerywałam, bo np. bolał mnie brzuch. Wiedziałam, że czasem trochę trwa zanim organizm przywyknie do tej dawki "dobroci", ale odkładałam pyłek na bok. Wyniki badań miałam zawsze tylko poprawne, w normie, ale bez szału. Motywację do konsekwentnego przyrządzania pyłku znalazłam dopiero w ciąży.
Robię to tak:
Do przegotowanej, ciepłej (nie gorącej) wody dodaję łyżeczkę pyłku i łyżeczkę lub łyżkę miodu (jaki akurat mam pod ręką). Można wypić już po kilku godzinach, ale ja przyrządzam sobie pyłek wieczorem, a wypijam rano po śniadaniu.
Nie jest to smaczne (choć dużo lepsze właśnie z miodem niż bez ;), ale wyniki poprawiło mi tak, że całą ciążę miałam wzorowe, aż lekarz się dziwił i gratulował! Od tej pory śmiało polecam pyłek, bo wiem, że działa. Wyniki mam takie, jak trzeba, jestem odporna i jeszcze samopoczucie jest o niebo lepsze, bo organizm nie ma powodów się buntować ;)
O właściwościach pyłku przeczytasz tutaj: